Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi rooter z Wiktorów country.
Od momentu założenia bloga przejechałem 7336.30 kilometrów w tym 3610.05 w terenie. Toczę się ze średnią prędkością 18.43 km/h .
O MNIE: Więcej.



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rooter.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

seta i galareta

Dystans całkowity:451.00 km (w terenie 87.00 km; 19.29%)
Czas w ruchu:18:55
Średnia prędkość:23.84 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:548 m
Suma kalorii:4663 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:112.75 km i 4h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
101.00 km 20.00 km teren
03:56 h 25.68 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:460 m
Kalorie: kcal

Mocy przybywaj

Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 0

Czasem trzeba przełamać barierę 50 km a dziś nadarzyła się okazja.
Jazda na Bródno może być przecież przed Nowy Dwór.
Jak pomyślał to zapomniał, a jak sobie przypomniał to pojechał.
Szur szur przez KPN a dalej wiadomo, w Czosnowie na NDM asfalciarzem.
I tu zastanowka, czemu mnie jakoś tak dobrze idzie:
12.0 km 00:02:02 29.54 km/h
13.0 km 00:02:04 28.78 km/h
14.0 km 00:01:55 30.33 km/h
15.0 km 00:01:48 33.12 km/h
16.0 km 00:01:56 30.95 km/h
17.0 km 00:02:04 27.43 km/h
Ależ to był początek mojego zdziwka, bo dalej podjarany prułem asfaltem z NDM do Jabłonnej i tu o dziwo szło jeszcze lepiej, a nawet bym stwierdził, że za dobrze, chyba wiater mi sprzyjał, bo i oto dowód:
28.0 km 00:01:40 34.86 km/h
29.0 km 00:01:56 31.23 km/h
30.0 km 00:01:58 30.17 km/h
31.0 km 00:01:46 33.41 km/h
32.0 km 00:01:40 35.89 km/h
33.0 km 00:01:36 37.90 km/h
34.0 km 00:01:44 34.06 km/h
35.0 km 00:01:48 33.53 km/h
36.0 km 00:01:48 34.40 km/h
37.0 km 00:01:36 36.69 km/h
38.0 km 00:01:44 35.43 km/h
39.0 km 00:01:48 32.72 km/h
40.0 km 00:01:40 35.36 km/h
Na szczęście, gdy wjechałem na wał w Jabłonnej moce odeszły i moja zajebistość ulotniła się jak OLT Express.
Dalej to widać na mapie tuuuuu.
Do domu wróciłem zjechany, ale nie agonalny i to jest dobra wiadomość.

Dane wyjazdu:
137.00 km 32.00 km teren
05:18 h 25.85 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 88 m
Kalorie: 4663 kcal

2 plus 1 czyli szwagier, szwagier i szwagier

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 3

Umówione, ustawione Ja, Goro i Szwagier Gora Norbert.

Zbiórka biały domek godz.10 cel Grabie
Odlot z Wiktorowa spóźniony, więc chciał nie chciał cisnę do Łomianek przez Sieraków ile Powera z rowera.
Punkt zborny osiągnięty przed czasem, a co.
Uzbierawszy cała trójcę wykonujemy ruch w stronę NDM lassem a potem płynnie przechodząc na starą Gdańską.
Od momentu wyjechania na czarne Goro jak zwykle okazał się niezastąpionym „faloł mi”.
To on tu był żaglem, sterem i rowerem.
Cała droga przebiegała w wesołych nastrojach. Parę razy próbowałem przy świrować jarzębia idąc na maxa, wiedziałem, że z nimi nie wracam (bo żona wozem zabiera mnie) – i mogę sobie na to pozwolić.
Po drodze, po drodze nastąpiło:
- rwanie truskawki
nalot po rwaniu truskawy z pola © roooter

-uczestnictwo w procesji x 2
- timing na pyszne zimne pifko w Jońcu. (nie pytajta kto brał z sokiem :)
Piwo w Jońcu dla Mr KOwiec © roooter

Doturlawszy się na miejsce i tak długo dupsk nie zasiedzieliśmy, bo to był czas, aby ruszyć po browar i kiełbadron na grilla.
Pasza się robi © roooter


Czas sjesty i głaskania kota oznaczał, że 2/3 ekipy wraca na z góry upatrzone pozycje.


Byłem jakiś taki nie dojechany, mało mi, no wróciłbym z nimi, ale się boję – takie myśli targały komórką szarą w mym czajniku.
Żona dała błogosławieństwo – nawrót Szlachto na koń!
Tu (podobno)z wiatrem Goro oszalał, średnia tour de coś tam, oponki szumią, pięknie jest.
Dojazd do NWD był nawet spoko, problemy powoli zaczynały się dalej, kiedy wcześniejsze świrowanie dawało o sobie znaki, – ale trza być twardym.
I tak oto dojechali do Czosnowa gdzie drogi nasze się rozjechały.
Zostałem sam w czarnej d… i jak tu teraz żyć Panie Premierze? Bez tego T-żagla, jak żyć.
Oczywista średnia od tego momentu spadła na łeb i człapałem tak na Palmiry, dalej szutrówką na Borzęcin i na Wólkę robiąc sobie przerwy, co i raz.
Jadąc tak myślałem już o tym, co musi nastąpić, czyli…
Mój ulubiony ostatni kawałek drogi do domu.
Jak już umieram, skóra z tyłka schodzi płatami i psycha każe mi strzelić sobie w łeb to czeka na mnie te „ukochane” ostatnie 2,5 km pod górkę do Wiktorowa. Ja pi#$%lę ile mnie to kosztowało łez i hemoroidów bym podjechał na raz – podjechał i dojechał :)
Amen

Średnie z powrotu:
0-4 km 00:13:27 22.62 km/h
5-9 km 00:10:23 28.36 km/h
10-14 km 00:10:32 27.64 km/h
15-19 km 00:10:31 27.70 km/h
20-24 km 00:13:05 24.70 km/h
25-29 km 00:13:28 23.32 km/h
30-34 km 00:10:00 29.79 km/h
35-39 km 00:14:44 25.65 km/h
40-44 km 00:11:46 22.05 km/h
45-49 km 00:17:54 16.23 km/h
50-54 km 00:15:43 17.96 km/h
55-59 km 00:08:52 22.28 km/h

Dane wyjazdu:
112.00 km 20.00 km teren
05:17 h 21.20 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Komar – wróg, który nie pozwoli byś został ciotą.

Poniedziałek, 14 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 7

Przed snem postawiłem sobie poprzeczkę wysoko, czyli wstanę skoro świt z uśmiechem na ustach, zjem małe, co nieco i w drogę…
Dnia następnego jedenasta skoro świt, nażarty nie na żarty człapie do garażu będąc już zmęczony tym, czego jeszcze nie zrobiłem.
Dupa na siodło, buty w espedy i jazda - go tu Rake, czyli do Matki na działkę w miejscowości Grabie.
Najpierw powoli jak…to ja ruszyłem w Kampinos. Zdawałem sobie sprawę, że moc musi zostać na później, więc wszyscy razem w jednym tempie.
Sprawa prosta wyjazd z KPNu w Truskawce i dalej asfaltem do Nowego Dworu gdzie przekroczyłem pierwszą z rzek :).

Wisła.

Dalej kierunek na Nowy Modlin i ładnych parę kilo do miejscowości Wrona. Cicho spokojnie, mały ruch na tej drodze dawał przyjemność z jazdy, dodatkowo od czasu do czasu psy biegające luźno pozwalały zachować w miarę dobre tempo podgryzając czasem kostkę by dobrać się do łydki.
W połowie drogi zaskoczył mnie rolnik sam w dolinie, nie wiem, czym on nawoził pola, ale wiem jedno takiego gówna to ja nosem nigdy nie wciągałem, totalny bezdech przez 3 km.
Po dojechaniu do Wrony podałem dalej kierunek na Joniec, to był mniej więcej 40 km i pierwsze oznaki zmęczenia materiału.

Okolice Jońca

W Jońcu kolejna rzeka Wkra, chwila dla reportera i dalej ostatnia prosta do Grabi.

Wkra


Dojechał.

Przed samą działką przeprawa przez ostatnią rzeczkę trochę terenu i jestem tadaaam.


Sona

Nie powiem, ból tyłka i łydek nie do zniesienia a myśl, że mam wrócić przerażająca jak pusta lodówka w nocy, ale co robić?
Mamusia zaserwowała regeneracyjne pulpety z makaronem plus 1,5h przerwy i zobaczymy (zawsze mogę jej zabrać samochód :).

Lenistwo.

Leżąc i zdychając myśląc o powrocie i takie to naszły mnie refleksje.
Po pierwsze w tą stronę było więcej pod górkę i często wiatr wiał w ryj a co za tym idzie nazat będzie łatwiej, mięsień już trochę przyzwyczajony a i raz 100km w moim życiu pokonałem. Tym pocieszeniem i pozytywnym podsumowaniem w/w wniosków zebrawszy się rozpocząłem nawrót.

Niby jak w Warszawie, a organizacja ruchu lepsza i bez korków.

Ja jebie – do Wrony jeszcze dało radę, ale powrotna trasa na NDM to dopiero trepanacja mocy. Taki ze mnie prorok jak i proktolog a czemu? A temu, że było pod wiatr i pod górę jak to jest możliwe!! W d.. jego mać.
Tu padło moje pierwsze postanowienie nie zostanę ciotą, aby dojechać do Nowego Dworu! Szpital blisko i może nie zgwałcą jak padnę – i się udało.
Metodą małych kroków z NDM dalej, aby do Czosnowa i tam zadzwonię po żonę niech mnie zbierze.
Droga do Czosnowa to istna zagadka za wiaduktem miało być z górki a tu dupa. Dopiero tu odkryłem, dlaczego mam zawsze pod górkę, po pierwsze jestem biedny a po drugie – to krzywizna ziemi.
Z Czosnowa na skurczach stwierdziłem wytrzymiem do KPN i tam mnie żona zabierze. Średnia lęgła w gruzach, tam gdzie było blisko było coraz dalej i tylko jedna myśl – nie bądź ciotą, nie bądź ciotą. (niby to dwie myśli, ale takie same)

8 zgon tego dnia.

Jakimś cudem dotarłem do Cm. Partyzanckiego i nie dzwoniąc po Gochę na ratunek razu żadnego, wiedziałem o tym, iż zostało mi tylko parę km przez las – dam radę nie będę ciotą, będę odpoczywał.
Acha – raz próbowałem stanąć, setka komarów wbiła się we mnie jak Polacy na all inclusive do baru. Ból ukąszeń wygrywał z bólem mięśni i tak to komary nie pozwoliły mi zostać po raz kolejny ciotą.
Z moich badań wynika, że latają do 7 km/h i po wyżej nie doganiają, więc 8km/h i do domu.
Docierając pod bramę miałem tylko jedno marzenie – gorąca kąpiel i kanapki do wanny, marzenia się spełniają, ból ustąpił po 3 godzinach.
Dziękuje sam sobie, że wytrzymałem i na pewno to powtórzę.
Kategoria seta i galareta


Dane wyjazdu:
101.00 km 15.00 km teren
04:24 h 22.95 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Akcja znicz

Niedziela, 30 października 2011 · dodano: 02.11.2011 | Komentarze 8

Dzień, w którym miałem pojechać dalej niż po przysłowiowe bułki.
Do wyprawy potrzebne było.
1. Kaowiec – Szwagier
2. Pogoda
3. Cel
4. Wódka w lodówce
Atak na pozycje: Bemowo – Konstancin, Konstancin – M.Siekierkowski – Wesoła, Wesoła – M. Śląsko/Dąbrowski – Bemowo.
Dodam, że akcja znicz miała też kryptonim „setka, a w domu jeszcze sześć”. Bez przejechanej setki do domu nie wracam.
Na Śląsko-Dąbrowskim okazało się, że trzeba kluczyć, bo km wyszło mało.
Nawijamy puste przeloty wzdłuż Wisły do Gwiaździstej, przez Żoliborek do Maczka, Powstańców plus objazd lotniska aż do monopolowego.
Reasumując, szacunek oddany, cel osiągnięty.
Podziękowania dla Gora, który 80% trasy pchał wiatr.